Mini kabanoski bożonarodzeniowe
Grudzień to chyba jeden z ciekawszych miesięcy, jeśli chodzi o święta i zabawę. Za nami mikołajki, przed nami święta Bożego Narodzenia. Mamy nadzieję, że skorzystaliście z naszego pomysłu na mikołajkowy prezent (TUTAJ). Przypominamy, że podrzuciliśmy Wam fajny pomysł na pasztet z żurawiną. Plan był taki, że robicie pasztet z naszego przepisu, pakujecie w malutki słoiczek, pobieracie fajną pasztetowo-świąteczną etykietę (którą dla Was przygotowaliśmy i udostępniliśmy do pobrania), drukujecie, naklejacie na słoiczek i prezent gotowy. I to jaki prezent! Możecie być pewni, że został on na długo zapamiętany. A jeśli z powodu jakiegoś fatalnego niedopatrzenia nie zrobiliście tego pasztetu i nikomu nie wręczyliście na mikołajki to teraz właśnie możecie to nadrobić. To będzie fantastyczny gwiazdkowy prezent, nic przecież nie cieszy tak bardzo jak drobiazg, który się samemu zrobiło. Drobiazg, który zrobiła bliska nam osoba. A tym bardziej cieszy, im bardziej można go zjeść – jak by zapewne powiedział Kubuś Puchatek. A skoro już przy tym pluszaku jesteśmy to pamiętacie historię sprzed kilku lat, gdy w jednym z polskich miast była bardzo poważna dyskusja wśród radnych na temat nazwania placu zabaw właśnie imieniem Kubusia Puchatka? Stanęło na tym, że takiego imienia nadać niestety nie można, bo Jakub P. lata bez majtek i właściwie nawet nie wiadomo jakiej jest płci. Brzmi głupio, prawda? Problemem jest to, że to wszystko prawda. Jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało. Ale do czego właściwie zmierzamy? Ano do tego, że ci radni pewnie po prostu naszego pasztetu nie jedli. Gdyby tylko spróbowali to od razu by innego spojrzenia na rzeczywistość nabrali. Do czego i Was zachęcamy.
Kubusia Puchatka, smutnych radnych i pasztet zostawiamy za sobą, teraz czas na krótką opowieść o świętach Bożego Narodzenia. Jako ciekawostkę powiemy, że większość ludzi uważa Boże Narodzenie za najważniejsze katolickie święto. Otóż nie do końca jest to prawdą. Najważniejsza jest Wielkanoc. Boże Narodzenie depcze mu po piętach i jest numerem 2. Zresztą nie będziemy raczej mówić tutaj o świętach jako takich. Pewnie Wy wiecie o nich więcej niż my. Każdy pisze o tradycjach świątecznych, genezie świąt, o tym co się robi, z kim się robi, jak się robi, itp. My powiemy o rzeczach, które nas interesują. I liczymy na to, że Was zainteresują również. Powiemy o jedzeniu i choince. Bo każdy przecież lubi jeść i ubierać choinkę. A nawet jeśli ubierać nie lubicie, to potem patrzy się na nią miło, prawda? No właśnie. A gdyby tak połączyć jedno z drugim? Jedzenie z ubieraniem. Zastanawiacie się jak? My wiemy jak, a wy zaraz też się dowiecie.
Teraz półki marketów aż uginają się od ozdób świątecznych, bombek, łańcuchów, aniołków, żłobków i wszystkiego, co można sobie wyobrazić. Tego, czego nie można sobie wyobrazić również jest w bród. Takie już ozdoby choinkowe widzieliśmy, że czasami ze zdziwienia włosy dęba stawały. Ale kiedyś było inaczej. Ludzie robili ozdoby z tego, co akurat mieli w domach. Często były to po prostu cukierki. Zawinięte w ładne papierki, z kokardkami. I po prostu wisiały na choince. Dzieci to uwielbiały. Codziennie tych ozdób na choince było mniej. U mnie w domu byliśmy tacy sprytni, że z papierków wyciągaliśmy same cukierki, po czym zawijaliśmy zgrabnie papierek żeby nikt nic nie zauważył. I teraz, tutaj, chcielibyśmy wrócić do korzeni właśnie. Ale jednocześnie nowoczesne podejście chcemy zaproponować. Mianowicie mini kabanoski zamiast cukierków. Pojedyncze jako małe bombeczki, albo splecione po kilkadziesiąt sztuk jako fantastyczny choinkowy łańcuch! A dla dzieci to taka sama radość jak cukierki, a nawet większa, bo to zawsze coś nowego. Dzieci raczej za kiełbasami nie przepadają. Ale kabanosy to zupełnie co innego! Dzieci uwielbiają kabanosy tak bardzo jak Shrek cebulę (swoją drogą cebulowe bombki też by uroczo wyglądały). I mogłyby jeść prosto z choinki, tak jak niegdyś cukierki. Takiej choinki nigdy nie zapomnicie, a dzieci będą miały co w szkole opowiadać. I powstanie taka nowa świecka tradycja – jak to kiedyś w pewnym filmie powiedziano. Zatem nie zwlekajmy, bo do Świąt już dużo czasu nie zostało, trzeba zrobić mini kabanoski.
Mięso:
Klasa I – 1,5 kg (mięso chude, nieścięgniste, np. polędwica, schab)
Klasa II – 2,5 kg (mięso tłuste i średniotłuste, nieścięgniste)
Przyprawy na 1 kg mięsa:
16 g peklosoli
2 g czarnego pieprzu
4 g słodkiej papryki
4 g ostrej papryki
2 g suszonego czosnku
Dodatkowo:
cienkie jelita baranie
Mięso klasy I mielimy na sitku 10 mm, klasy drugiej na 6 mm.
Zmielone mięso mieszamy z peklosolą i trzymamy w lodówce przez 48 godzin. Po zapeklowaniu masę mięsną mieszamy z przyprawami i wyrabiamy aż stanie się kleista. Napełniamy farszem cienkie jelita baranie. Zakręcamy w krótkie odcinki 4-5 cm i wieszamy na kijach wędzarniczych tak, aby się nie porozkręcały. Zostawiamy na 1 godzinę w temperaturze pokojowej.
Następnie kabanosy osuszamy w wędzarni w temp. 30-40 stopni do osiągnięcia suchej powierzchni.
Wędzimy około 3 godziny w temp. 55 stopni, a później podpiekamy w wędzarni około 30 minut w temperaturze 90 stopni. Wyjmujemy z wędzarni i studzimy na powietrzu. A teraz najważniejsze: zasadniczo kabanosy już teraz nadają się do jedzenia. Ale pamiętacie jak to kiedyś wieszało się nad kuchnią kiełbasę żeby podeschła i była jeszcze smaczniejsza? To tutaj właśnie można zrobić dokładnie to samo. Powieście gdzieś te kabanoski. Im dłużej będą wisiały tym lepszy będzie ich smak. A im lepszy będzie ich smak, tym chętniej będziecie tutaj wracać po kolejne przepisy.
To już ostatni wpis w tym roku. Robimy sobie dwa tygodnie przerwy i wracamy do Was w styczniu. Kto obchodzi święta temu wesołych świąt, kto nie obchodzi temu udanej drugiej połowy grudnia, a wszystkim: szczęśliwego nowego roku!
To już ostatni wpis w tym roku. Robimy sobie dwa tygodnie przerwy i wracamy do Was w styczniu. Kto obchodzi święta temu wesołych świąt, kto nie obchodzi temu udanej drugiej połowy grudnia, a wszystkim: szczęśliwego nowego roku!
Smacznego!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję, że tutaj jesteś. Zostaw komentarz, napisz, co sądzisz o blogu czy o tym konkretnym przepisie. Nie zostawiaj natomiast w komentarzu linków (ani do swojej strony, ani do żadnej innej) - chyba, że kontekst rozmowy tego wymaga. Jeśli interesuje Cię zareklamowanie się na blogu, to po prostu zajrzyj do zakładki "Współpraca".