Sałatka z amarantusem
Jakoś tak przypadkiem weszliśmy w posiadanie ziaren amarantusa. W tym momencie wypadałoby zacytować fragment piosenki Kazika „Tata dilera”: ”Ja z narkotykami miałem tyle wspólnego, co z mercedesami, czyli nic”. No bo właśnie my z amarantusem mamy tyle wspólnego co z mercedesami, czyli nic. Nie bardzo mieliśmy pomysł co z nim zrobić. Tak sobie stał i stał, aż w końcu użyliśmy go do zrobienia sałatki. Do sałatek mam stosunek ambiwalentny. Bo zasadniczo lubię sałatki, chętnie jem. Ale żeby się sałatką najeść to chyba bym musiał całe wiadro zjeść. I dlatego właśnie ten amarantus okazał się niezwykle trafionym pomysłem. Dzięki niemu sałatka okazała się być nieprawdopodobnie sycąca. Porcja, którą normalnie zjadłbym sam i nie mógłbym powiedzieć, że się najadłem wystarczyła dla 2 osób na 2 dni i jeszcze trochę zostało.
250 g nasion amarantusa
1 zielony ogórek
2 pomidory
1 czerwona papryka
1 cebula
2 łyżki szczypiorku
2 łyżki natki pietruszki
2 ząbki czosnku
7 łyżek oliwy z oliwek
sok z 1 cytryny
sól, pieprz
Nasiona amarantusa wrzucamy do zimnej wody i gotujemy. Od chwili zagotowania gotujemy na małym ogniu ok. 15 minut.
Cebulę kroimy w małą kosteczkę i w kubku zalewamy wrzątkiem. Po kilku minutach przecedzamy przez sitko. Dzięki temu cebula będzie łagodniejsza w smaku.
Pomidory, ogórka i paprykę kroimy w małą kostkę, szczypiorek i natkę siekamy. Gdy amarantus wystygnie łączymy wszystko w dużej misce.
Czosnek wyciskamy do oliwy, dodajemy sok z cytryny, sól i pieprz, całość mieszamy i wlewamy do miski z sałatką. Mieszamy dokładnie i od razu podajemy.
Smacznego!
Fajny pomysł. Do tej pory mieliłam amarantus na mąkę i nawet nie wiedziałam, że można z tego zrobić coś więcej :D
OdpowiedzUsuń