Konserwa turystyczna
Konserwa. Dzięki Andy’emu Warhalowi i jego serii obrazów 32 zup Campbell stała się ikoną popkultury konsumpcyjnej i z koszarów wojskowych szturmem wdarła się na salony, czyli do amerykańskich kuchni. W czasach wojen ratowała żołnierzy przed głodem, marynarzy przed szkorbutem (czyli długotrwałym niedoborem witaminy C). Współcześnie zawsze, na wszelki wypadek, warto mieć ją pod ręką.
W Polsce, jak wieść niesie, królowa akademików i wszelkich biwaków. Chociaż z akademików coraz częściej wypierana przez słoiki. Ale jej pozycji biwakowej chyba nic nie będzie w stanie zagrozić. Biwak bez konserwy się nie liczy. To nie biwak. Czas na biwaki może akurat teraz nie jest odpowiedni, ale zachowajcie sobie ten przepis na lato.
Ale nie tylko uczniowie czy studenci są głównymi wyjadaczami konserw. Istnieją na świecie ludzie (jak my na przykład), którzy zamiast wakacji all-inclusive wolą zapakować parę ubrań w plecak, trochę jedzenia i wyruszyć w góry lub do lasu. Na środku szklaku, jak wiadomo, o sklep nie łatwo. Trzeba zatem spożywać dobra trochę mniej luksusowe. Coś, co nie popsuje się zbyt szybko, coś co jest odporne na działanie czasu i temperatury. A przede wszystkim coś, co od razu jest gotowe do spożycia. Konserwy!
W poprzednim akapicie wspomnieliśmy, że konserwy są, oględnie mówiąc, trochę mniej luksusowe. Cóż… Kojarzą nam się najczęściej ze średnio smacznym mięsem niewiadomego pochodzenia. Po części to prawda. Często można spotkać konserwy o zawartości mięsa zaledwie 30 lub 40%. To zdecydowanie za mało żeby próbować w ogóle się zbliżyć do takiego jedzenia. My odradzamy, ryzyko podejmujecie na własną odpowiedzialność. Oczywiście są też konserwy o znacznie większej zawartości mięsa, nawet powyżej 80 czy 90%. Dlatego też jeżeli będziecie kupować w sklepach to przede wszystkim czytajcie etykiety! Im skład krótszy tym konserwa będzie zdrowsza i pewnie smaczniejsza. Zwróćcie też uwagę na cenę. Co prawda nie zawsze wysoka cena świadczy o wysokiej jakości, ale prawie zawsze niska cena świadczy o niskiej jakości. Dlatego lepiej dopłacić te 2 czy 3 złote i mieć cień pewności, że kupuje się smaczne i wysokojakościowe jedzenie.
Konserwa ma mnóstwo zalet:
- jest wygodna w przechowywaniu. Można ją wszędzie ze sobą zabrać, nie wymaga dodatkowego przygotowania. Nadaje się do jedzenia od razu po otwarciu.
- ma bardzo długi okres przydatności do spożycia. Znane są przypadki konserw, które bez problemu były zdatne do jedzenia nawet 20 lat po wyprodukowaniu. To nie zasługa zawartych w niej substancji chemicznych, po prostu zamykanie jedzenia w metalowym, hermetycznym opakowaniu to doskonały sposób na niemal nieograniczone przedłużenie mu życia.
- na ogół są niedrogie, dostępne na każdą kieszeń. W końcu nie bez powodu na początku artykułu wspominaliśmy o studentach.
Ale to tyle o konserwach dostępnych w sklepach. Chyba nie sądziliście, że będziemy was do nich namawiać? Nie, my mamy zupełnie inne podejście. Konserwy lubimy, nie odmawiamy sobie. Ale tylko te, które sami przygotujemy. I do tego właśnie w tym wpisie będziemy Was namawiać. Przygotowanie własnej konserwy jest tak proste, że się uśmiejecie jak przeczytacie. I już nigdy nie sięgniecie po konserwę sklepową. Oczywiście nie mamy specjalnych maszyn do próżniowego pakowania w metalowe puszki. Ale zapasteryzowana konserwa w słoiku też doskonale spełni swoją funkcję. Co prawda nie nadaje się do przechowywania przez 20 lat, ale chociaż na biwaku nie będziemy potrzebować specjalnych narzędzi do otwarcia takiego słoika. A nasz sposób pasteryzacji zapewni waszym słoikowym konserwom długie i dostatnie życie.
Trochę mięsa, trochę przypraw, odpowiednia obróbka i konserwa gotowa. U nas w domu mamy pewien zwyczaj przyjmowania gości. Już lata temu zrezygnowaliśmy z witania gości czipsami, paluszkami i innymi niezdrowymi przekąskami. Teraz po prostu stawiamy na stale świeżo upieczony przez nas chleb, kilka konserw w słoikach, własne ogórki (czy to kiszone, czy małosolne), smalec i parę butelek domowych nalewek. Odkąd zaczęliśmy to stosować to nie możemy się opędzić od gości, co jedni wyjdą to drudzy przyjdą. I tylko pytają: a macie to, co ostatnim razem jedliśmy? A nam się serce raduje. Dlatego z przyjemnością dzielimy się z wami naszym przepisem na konserwę turystyczną. Idealną na szybkie zaspokojenie głodu na męczącej wyprawie w górach, w lesie czy gdziekolwiek pójdziecie.
800 g karkówki
100 g skóry wieprzowej
2 ząbki czosnku
1 łyżka pieprzu w całości
1 łyżka ziaren gorczycy
1 łyżka suszonego majeranku
1 łyżeczka peklosoli
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka żelatyny
Skórę wieprzową sparzamy wrzątkiem. Mielimy ją w maszynce na sitku 3 mm, a karkówkę na sitku 7 mm. Przekładamy do miski, dodajemy peklosól i wyrabiamy przez kilka minut. Po wyrobieniu przykrywamy miskę i wkładamy do lodówki na 3-4 godziny. Żelatynę zalewamy 60 ml gorącej wody, mieszamy, aby się rozpuściła i studzimy. W moździerzu tłuczemy czosnek, pieprz, majeranek i sól. Dodajemy do masy mięsnej żelatynę i pastę z przypraw i porządnie wyrabiamy. Przekładamy mięso do wyparzonych słoików. Porządnie je ugniatamy, aby nie było w środku powietrza. Słoiki nie mogą być wypełnione po brzegi, zostawiamy ok. 3 cm wolnej przestrzeni pod zakrętką. Układamy na blaszce do pieczenia wyłożonej 3 warstwami papieru do pieczenia (to tak na wszelki wypadek, żeby ewentualnie słoiki nie pękały od gorącej blachy) i wkładamy do zimnego piekarnika. Ustawiamy temperaturę na 175 stopni i pieczemy 50 minut. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 140 stopni i pieczemy przez kolejne 2 godziny. Słoiki zostawiamy w wyłączonym piekarniku do ostygnięcia na 12 godzin. Przechowujemy w zimnej piwnicy lub w lodówce. Po otwarciu spożywamy w 3-4 dni.
Smacznego!
Staram się nie kupować konserw, jako że nie wiadomo tak do końca co jest w środku. Ciężko mi z tym, bo uwielbiam ten smak, więc z nieba mi spadasz :) zrobię domową wersję i będzie git
OdpowiedzUsuńRzeczywiście proste
OdpowiedzUsuńJa jednak mam obawy o zatrucie jadem kiełbasianym
Choć dawno temu mama robiła tak zwaną kiełbasiankę w wekach o jakoś nikt nigdy od tego nie chorował...
Taką konserwę chętnie zabrałbym na ryby!
OdpowiedzUsuńczy skóra jest po to by konserwa była podobna do sklepowej?pozdrawiam,tez robię,choć może nieco inaczej w szczególach,
OdpowiedzUsuńSkórka nie tylko dodaje smaku, ale i pewną warstwę niezbędnego tłuszczyku.
Usuń