Pierożki z barszczem czerwonym
Magda już od bardzo dawna mnie o to męczyła. No i w końcu stało się, zrobiłem to. Własciwie razem zrobiliśmy: ja pierożki, Magda barszcz :) Ja pierdziu, naprawdę udany z nas duet - że tak nieskromnie powiem :) Wyżerka była pierwsza klasa! Pirożki to takie raczej nietypowe były, bo z ciasta drożdżowego, ale taki właśnie był zamysł. Więc już bez zbędnego gadania podaję przepis:
Farsz:
2 średnie cebule
500 g pieczarek
szklanka bulionu wołowego
1 łyżeczka soli, pieprzu, suszonego rozmarynu
3 czubate łyżeczki sproszkowanej słodkiej papryki
Kapustę płuczemy żeby nie była zbyt kwaśna, pieczarki obieramy. Wszystko to drobno siekamy. Cebulę też. Możemy się posłużyć blenderem, będzie łatwiej. Posiekane wrzucamy na dużą głęboką patelnię. Wok, czy coś takiego. A jak nie mamy to może też być garnek. Zalewamy szklanką bulionu, dosypujemy przyprawy i dusimy na maluteńkim ogniu pod przykryciem 90 minut. Zostawiamy do ostygnięcia.
500 g mąki
10 g świeżych drożdży
350 ml mleka
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru
Jak już podrosło przez te pół godziny to wywalamy ciasto na stolnicę, dzielimy na 8 w miarę równych części i wałkujemy na długie, niezbyt szerokie prostokąty. Na jednym prostokącie co kilka centymetrów układamy kupkę farszu (tak ze 2-3 łyżeczki na kupkę) i przykrywamy drugiem prostokątem. Dzieki temu tworzą się nam takie jakby pierożki. Dociskamy boki, odcinamy nożem na pojedyncze sztuki i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Nie wiem, czy dostatecznie jasno to wytłumaczyłem więc zamieszczam również zdjęcie - tam widać to co chciałem powiedzieć :) I tak po kolei z każdym kawałkiem ciasta.
Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni i wkładamy pierożki na 5 minut. Po tym czasie odwracamy je na drugą stronę i pieczemy kolejne 5 minut.
Teraz pora na barszcz. Tym zajmowała się Magda, więc przepis jak zwykle chaotyczny :) W sumie przepis jest tak prosty, że można by się było bez niego obyć. Ale niech będzie, napiszę jak Magda robi barszcz. Oczywiście najpierw gotujemy gar wody. Wrzucamy do tej wody przekrojone na pół buraki (my mieliśmy tylko 4 więc wspomagaliśmy się jeszcze suszonymi burakami z torebki), włoszczyznę, ziele angielskie, liść laurowy, wegetę i tym podobne przyprawy wedle gustu i smaku, trzy ząbki czosnku, 2 kostki wołowo-drobiowe, ocet (na pytanie "ile?" usłyszałem "chlup, chlup" :)), trochę soku z cytryny (jedno "chlup"), trochę majeranku. Zagotować, odstawić na dwie godziny i wywalić wszystko co pływa, tak żeby została sama "woda". Barszcz wyszedł niesamowity, a zagryzany moimi pierożkami to naprawdę niebo w gębie! :)
Przepis jest pychota ale z właściciela sie usmiałam co niemiara jak to wszytsko opisywał.
OdpowiedzUsuńStaram się właśnie tak wesoło pisać, żeby miło się czytało :)
Usuń