Panna Cotta
No i witamy kolejnego współtworzącego mojego bloga :) A właściwie kolejną współtworzącą. Małgosia ode mnie z pracy postanowiła mi udostępnić pyszny deserek. Tak sobie któregoś dnia siedzieliśmy i bąki jak zwykle zbijaliśmy (jeżeli to czyta mój prezes to oczywiście nie jest to prawdą – tak tylko piszę, żeby ciekawiej było :)) i na blogu Kwestia Smaku wyszukałem przypadkiem przepis na panna cotta. Nie miałem pojęcia co to jest, ale jak tu od razu nie polubić deseru, który się nazywa Pana Kota? :) Więc tak sobie z Małgosią o tym rozmawialiśmy, aż ona wpadła na genialny w swojej prostocie plan, że ów deserek zrobi! No plan zaiste szatański, ale Małgosia z werwą (no może nie aż tak dużą werwą, bo dopiero trzy dni później :)) zabrała się do pracy.
Nie będę nic na siłę tworzył więc przytoczę przepis żywcem z Kwestii Smaku:
Składniki na 4 większe porcje lub 6 mniejszych:
2 łyżeczki żelatyny w proszku
1 laska wanilii lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
250 ml śmietanki kremówki (dobrej jakości, płynnej, z kartonika, UHT, 30% lub 36%)
250 ml pełnego mleka (to chyba chodzi o pełnotłuste mleko :))
80 g cukru
1 łyżka rumu
1 łyżka białego wina
Do ozdoby: świeże maliny lub truskawki, mus lub sos owocowy, orzechy, czekolada…
Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić na 5 minut. Laskę wanilii przepołowić wzdłuż na pół i łyżeczką wyskrobać ziarenka.
Do rondelka wlać śmietanę kremową i mleko, dodać cukier, ziarenka wanilii i przepołowioną laskę lub ekstrakt z wanilii. Mieszając podgrzewać aż cukier się rozpuści.
Dodać rum i wino, doprowadzić do zagotowania i szybko odstawić z ognia. Dodać namoczoną żelatynę i mieszać energicznie przez około minutę, aż cała żelatyna się rozpuści.
Mieszankę wlać do 4 filiżanek (każda po 125 ml) lub 6 mniejszych naczynek. Odstawić do wystudzenia (można na dwór, gdy jest chłodno). Po ostudzeniu filiżanki przykryć kawałkiem folii i wstawić do lodówki do stężenia, na około 4-5 godzin, lub najlepiej na całą noc.
Aby ułatwić wysunięcie deseru z filiżanek można je włożyć na sekundę do gorącej wody. Deser wyłożyć na talerzyk i podawać ze świeżymi owocami lub musem owocowym. Można też skropić syropem klonowym, posypać orzechami lub czekoladą.
Od siebie – a właściwie od Małgosi – dodam jeszcze, że Małgosia nie dodała wina (jak ją znam to całe wino wcześniej wypiła :)), a zamiast wanilii lub ekstraktu dodała cukier waniliowy. Małgosiu, jeśli coś pominąłem lub pomyliłem to weź no tam szturchnij mnie z boku (w końcu siedzisz koło mnie) to poprawię.
A więcej o deserze Pana Kota przeczytacie na Kwestii Smaku.
Pana Kota lubimy od dawna:)
OdpowiedzUsuńcudowna. te wiórki czekolady. ach!
OdpowiedzUsuń